poniedziałek, 25 stycznia 2016

Dwanaście


Kochana Anabell,

Wiem, że nie chcesz tego czytać, ale i też wiem, że to zrobisz. 
Wiem, że nie chcesz mnie znać. Uwierz mi, ja siebie też. 
Nie chcę ci się tłumaczyć, że zrobiłem to przez alkohol, czy dlatego, że byłaś wtedy tak bardzo seksowna. Nie wiem, czy w tym momencie nie brzmię, jak jakiś chory psychicznie...
Nie. 
Nie będę tego robił, bo czuję, że nadal jest to w tobie.
Gdy spotkałem się we więzieniu z twoją przyjaciółką i gdy opowiedziała mi, jak wygląda twoje życie teraz, chciałem popełnić samobójstwo. Tak, dobrze przeczytałaś. Chciałem skończyć ze sobą i nie zrobić już nikomu już żadnej krzywdy.
Nie miej dla mnie współczucia, bo ja dla siebie go nie mam. 
Nigdy na trzeźwo nie wyrządziłbym ci tak okrutnej krzywdy. 
Nigdy. 
Z wielką przyjemnością zabrałbym cały ból od ciebie, gdyby to było możliwe. 

Liczę na to, że w tej chwili czytasz to i zastanawiasz się do czego zmierzam.
Wybacz, że się bezsensownie rozpisałem, ale od czegoś musiałem zacząć.
Chciałbym cię... 
Chciałbym prosić cię o spotkanie. 
Jedno jedyne.
Wiem, że możesz na nie nie przyjść, ale chciałbym cię zobaczyć. 
Chociaż przez kraty z daleka. 
Zobaczyć twoją twarz, oczy, usta, policzki...

Wyznaczyli mi termin rozprawy na szesnastego stycznia. 
Jeśli... 
Jeśli jednak chciałabyś przyjść, Roberto, mój prawnik ustalił termin na siedemnastego listopada.

Kocham cię, na zawsze twój, 

Harry


    Kawałek kartki zdążył zmięknąć od moich łez. Zaczęłam ryczeć, gdy napisał kochana Anabell, a potem to ledwo widziałam resztę słów, ale jakoś udało mi się i skończyłam. Leżałam, zwinięta w łóżku, cały czas zalewając się łzami i gryząc ze sobą. Moja jedna połowa chce iść do niego nawet w tej chwili, a druga mówi, że będzie tylko gorzej, gdy go zobaczę. Chwyciłam za telefon i wybrałam numer do Natty. Ona na pewno podsunie mi jakąś myśl. Nie ważne, czy dobrą, czy złą.
- Tak? - Odebrała po dwóch sygnałach.
- Co ja mam zrobić? - zapytałam zapłakana, gdy tylko odebrała. Przetarłam oczy chusteczką.
- Z czym? Czemu płaczesz?
- Przeczytałam. On chce się ze mną spotkać. Żebym przyszła do więzienia - powiedziałam, krztusząc się łzami. To było dla mnie za dużo.
- Oh... - Usłyszałam tylko od niej.
- Natty, co ty byś zrobiła?
- Ja... Anabell, dobrze wiesz, co ja bym zrobiła. Ale tu chodzi o ciebie i o niego. To, co ty czujesz.
- Powiedział, że mnie kocha - wydukałam.
- Zaraz u ciebie będę - powiedziała stanowczo, rozłączając się.


~~~


- Ja bym poszła, ale to ty musisz tego na pewno chcieć - powiedziała mi, gdy przeczytała list.
    Odłożyła go na stolik i usiadła wygodniej na kanapie. Westchnęłam na jej słowa. Tak właśnie myślałam.
- Ja chcę, ale jednocześnie nie chcę. Wiem, że przez to, będzie tylko gorzej.
- Zawsze możesz zrezygnować. On nie musi nawet wiedzieć, że przeszłaś za mury - powiedziała cicho Natt. To dało mi nadzieję.
- Dobra. Spróbuję.



***
może kolejny pojawi się wieczorem

1 komentarz: