- No więc, ja wtedy miałem ze trzy lata. Mój ojciec prowadził wtedy poważną firmę.
- No i co ja mam z tym wspólnego? - spytałam sceptycznie.
- To, że twoi rodzice w niej pracowali.
- Co to była za firma?
- Generalnie dla wszystkich wokół była to firma marketingowa i tak każdy miał mówić, ale ojciec po prostu robił przekręty.
- I co dalej? Nadal nie wiem, co ja mam z tym wspólnego?
- Eh... Możemy pójść gdzieś, gdzie będę mógł ci wszystko na spokojnie wyjaśnić? - westchnął i rozejrzał się po parku.
- Dobrze, chodźmy do mnie - powiedziałam niepewna tego, czy dobrze robię, prowadząc go do swojego domu.
- Więc słucham - powiedziałam, gdy już siedzieliśmy w mojej kuchni z kubkiem herbaty.
- Twoi rodzice mieli wykonać zadanie. Podobno było ono niebezpieczne dla twojej mamy, ponieważ była w tym czasie w ciąży z tobą. Dlatego też oboje odmówili wykonania zadania. Zgodzili się na wszystko, żeby tylko nie robić tego. Mój ojciec to perfidnie wykorzystał. Nie chciał pieniędzy, czy tam innego gówna. Chciał umowy.
- Jakiej? - To wszystko co mówił było dziwne, ale mogło być prawdziwe.
- Chodziło o nas.
- Czyli?
- Zawarł z nimi umowę, w której ty po ukończeniu osiemnastu lat, należysz do mnie. Cóż, zgodzili się, ale na szczęście dla ciebie, mój ojciec miał ciężki wypadek dwa lata temu i zmarł, przez co nie doszło do tego wszystkiego, co sobie zaplanował.
- Przy... Przykro mi. Powiedz, co planował - poprosiłam. Chciałam wiedzieć wszystko.
- Jeśli dobrowolnie byś za mnie nie wyszła, miałem cię do tego zmusić. Twoi rodzice nie mieliby wtedy nic do gadania. Zmusiliby cię do niego, musiałabyś za mnie wyjść.
- O Boże - zakryłam dłonią usta, nie wierząc, w to co mówi.
- Tsa.
- Ale... Skoro tak, czemu tego nie zrobiłeś?
- Po pierwsze, nie zmuszam nikogo do niczego. Nie jestem moim ojcem. Po drugie... - zatrzymał się i spojrzał na mnie badawczo. - Jesteś taka... Zadziorna, ale delikatna i krucha. Jeśli kiedykolwiek coś ci zrobię, jestem bez serca.
- Ale... Ja już naprawdę nic nie rozumiem...
- Odkąd zmarł ojciec, nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. Wtedy nasunęłaś się ty. Zacząłem się zastanawiać, jakby to było, gdybyśmy się poznali, gdyby coś między nami zaiskrzyło. Ale ty nawet nie wiedziałaś, że istnieję - jego wzrok padł na jakieś drzewo za oknem.
- W... Wiedziałam o tobie tylko tyle, że jak zainteresujesz się jakąś dziewczyną, ta potem ginie w niewyjaśnionych okolicznościach. Po prostu... Boję się ciebie.
- Nigdy nie porwałem, ani nie zabiłem żadnej dziewczyny, Anabell, kto ci nagadał takich bzdur? - zapytał zły.
- Mama.
- Tak myślałem.
- Oni naprawdę są w tej Szwecji?
- Tak - odpowiedział. - Nigdy nie planowałem w jakiś sposób cię zdobyć... Ale ta twoja niewinność i uroda... Ciągnie mnie do ciebie, jak cholera.
- Ja... - zamyśliłam się na moment. - Namieszałeś mi tym wszystkim w głowie Harry...
- Ja mam czas. Przemyśl to sobie, nie będę naciskał.
- Uhm.
- Czy... Czy mogę odprowadzić cię do domu? - zapytał niepewnie po chwili ciszy.
- Jasne. - Idziemy jakiś czas w ciszy.
- Harry, mogę o coś zapytać? - Spojrzałam na niego z niepewną miną.
- O co tylko chcesz.
- No więc... Masz znajomych?
- Mam kilku kumpli. Chcą cię poznać - zaśmiał się, a ja się przeraziłam.
Szczerze, nie sądziłam, że ktoś z nim... I jeszcze chcą mnie poznać... Nie, ja nie chcę.
- Nie martw się, nie są gorsi ode mnie.
- Nie jesteś... - zaczęłam, ale szybko mi przerwał, zapewne wiedząc, co chcę powiedzieć.
- Nie znasz mnie Anabell. - Dotarliśmy do domu i zatrzymaliśmy się przed bramą.
- No to... Cześć - powiedziałam i chciałam odejść, gdy mnie zatrzymał. - Tak?
- Twoi rodzice... Nie mów im, że o mnie wiesz, okej?
- Dobrze. Mogę zapytać, czemu ci na tym zależy?
- Po prostu na początku, po śmierci ojca, chciałem cię poznać, no wiesz, tak normalnie. Poszedłem do twojego domu, a gdy twoja mama dowiedziała się, czego chcę, myślałem, że weźmie pistolet i mnie zabije.
- Oh, rozumiem - byłam lekko zażenowana zachowaniem moich rodziców, a w szczególności mamy.
- Hej, uśmiechnij się. Twój uśmiech jest śliczny - powiedział to i sam uśmiechnął się do mnie. Zrobiłam, jak prosił. - No widzisz? Od razu lepiej.
Mój uśmiech od razu zrobił się szerszy.
- Ślicznie wyglądasz, uśmiechając się - dotknął palcem mojego policzka. Przeszedł mnie dreszcz, na skutek niespodziewanego dotyku. - Taka niewinna...
- P... Peszysz mnie.
- Ale jeśli to ma sprawić, że się uśmiechniesz, to będę tak musiał robić, skarbie.
- Harry... Ja już pójdę do domu... Na razie - powiedziałam i chciałam go wyminąć, ale nie pozwolił mi na to.
Przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Nie tak, jak wtedy w jego domu, tylko bardziej delikatniej, jakby bał się, że ucieknę. Przez moment miałam taką ochotę. Nie zapominajmy, że nadal się go boję. Gdzieś głęboko w sobie.
- Ja... Już... Muszę... Iść... - próbowałam cokolwiek powiedzieć przez usta uwięzione tuż przy jego.
- Uhm... - mruknął tylko, a nawet objął bardziej ramieniem.
- Harry, proszę, przestań - poprosiłam ostrzej, zaczynało mnie niepokoić jego zachowanie, wręcz natarczywość w tym momencie. Na szczęście, odsunął się ode mnie, po tej prośbie.
- Okej. Jakby co, masz mój numer w swoich kontaktach - usłyszałam, gdy zdołałam odejść kawałek za bramą.
- D... Dobrze - powiedziałam tylko cicho, choć jestem pewna, że i tak usłyszał.
Nie wiem, czy chciałam mieć jego numer telefonu. Chociaż, kiedyś może się przydać... Dzisiejsze informacje, które dostarczył mi chłopak, całkiem zamieszały w mojej głowie. Nie wiem, co dalej. Jak by w ogóle wyglądała rozmowa z nimi na ten temat, bo na pewno tak tego nie zostawię.
Przecież niedługo wrócą. Jak spojrzę im w twarz? To oni powinni zadawać sobie to pytanie. Jak oni mogli mi przez tyle lat normalnie patrzeć w oczy...
********
I jest kolejny.
Jak oceniacie zachowanie Hazzy? Powiem wam, że będzie jeszcze gorąco, a to dopiero początek!
Hmm czyli mówisz, że bd gorąco tak bardzo, bardzo? I już mi się to podoba.:')
OdpowiedzUsuńRozdział genialny
Czekam na następny i życzę weny.
PS Jej byłam pierwsza:)
Znaczy, nie wiem, czy w dobrym sensie... Ale tak:)
UsuńW każdym razie akcja się rozkręca :) Lepiej, żeby nie w złym sensie, ale cóż skoro blog ma tytuł ,,Sprzedana" to może się okazać, że nie bd to nic dobrego.
UsuńRobi się coraz lepiej... :D
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie co to były za sytuacja, że rodzice Anabell robili wszystko, tylko nie to. O.O
Wg mnie Harry zachował się lojalnie wobec dziewczyny. Nie taił tego nie wiadomo ile, tylko jak to się mówi... karty na stół.
Ale fakt, jak jej rodzice przez tyle lat mogli żyć całkiem normalnie i nic jej nie powiedzieć, nawet nie wspomnieć :-/
Proszę o next i weny :-*
To prawda, coraz ciekawsze. Czekam na next :-)
OdpowiedzUsuńCholera, to serio nie jest normalne! Po pierwsze jakim prawem dosłownie sprzedawać własne dziecko!!!???!?@?@?@ →→→ chore :'//
OdpowiedzUsuńWg co Harry daje?! Co to ma niby być? ! Kurde takie całowanie nachalne i proszenie o miłość na siłę!! :( No po prostu nie :'(( Jak tak można?! :c
Ale ff boskie i nie mogę się doczekać kolejnego :*
Wiesz, że uwielbiam akcje i tu jeszcze Hazz - awww =^.^=
Dziękuję ♥
Buziaki :*
XX
Tak zupełnie "p.s." to chciałam zapytać czy można jeszcze u Ciebie kochanie składać zamówienia? ;) Jeżeli tak to jestem pierwsza w kolejce :3
Xx
Hej kochanie!
OdpowiedzUsuńWow, dziękuję za tak budujący kom:*
Oczywiście, że można nadal składać zamówienia na tamtym blogu!Czekam: )