wtorek, 21 czerwca 2016

Czterdzieści

- Zobacz, co przyszło w poniedziałek. - Położyłam przed Harry' m na stole kopertę, w której było wezwanie do sądu.Bałam się jego reakcji, choć mogłam się spokojnie jej domyśleć.
- Jakieś życzenia świąteczne? - zapytał, odwracając kopertę. - Co to jest, kurwa?
    Rozerwał kopertę, szybko wyjmując i śledząc jej zawartość. Jego oczy najpierw wyrażały strach, a potem po prostu nic. Pustka.
- Ta kobieta jest jakaś pojebana! - stwierdził i odrzucił na stół papier. - Czemu mi wcześniej nie powiedziałaś? - Jego wzrok spoczął na mnie.
- Nie chciałam ci zawracać głowy niepotrzebnie. Rozprawa jest za dwa tygodnie.
- Ale i tak powinnaś mi o tym od razu powiedzieć...
- Przepraszam.
    Przewróciłam dyskretnie oczami. W tym momencie robi aferę z niczego. To tylko wezwanie na rozprawę, ale z drugiej strony... To moja matka, nie wiem, co naopowiadała prokuratorowi i swojemu obrońcy. Nie wiem, czy chciałabym to usłyszeć, ale i tak dowiem się wszystkiego na rozprawie.
- A jeżeli oni wyciągną jakieś ciemnie stare sprawy i znowu mi cię zabiorą? - zapytałam, od razu uświadamiając to sobie.
    W mojej wyobraźni już powstała wizja, jak to zakuwają Harry' ego w kajdanki i ciągną go gdzieś, a mi pozwalają na to patrzeć i śmieją się przy tym okrutnie w twarz, na czele z moją matką.
- Anabell, skarbie, siłą mnie nie wezmą - odrzekł, pociągając mnie na swoje kolana, widząc moją zamyśloną minę.
    Jego lewa dłoń spoczęła na moim policzku, delikatnie go pocierając. Nie wiem, jak on to robił, ale swoim dotykiem wprawiał mnie w spokój. Za każdym razem - dlatego nie chciałam opuszczać jego ramion.
- Ale...
- Nic się takiego nie stanie. Jesteś tam jako pokrzywdzona, nie możesz pokazać, że się boisz własnej matki, bo ona to wykorzysta i faktycznie powie słowo za dużo. Niestety, jeśli dobrze myślę, będziesz musiała powiedzieć sądowi, jak się poznaliśmy i tak dalej, jeśli będzie ci kazał. Będą chcieli wiedzieć, dlaczego matka cię porwała.
- Boję się Harry - szepnęłam i wtuliłam się w jego żółtą koszulkę.
- Jestem z tobą, przejdziemy przez to.

    Na czas świąt postanowiliśmy nie wspominać o rozprawie. Cieszyliśmy się swoim towarzystwem. W sobotę odwiedziła nas mama Harry' ego. Nadal czuła się źle, że wyskoczyła wtedy z tymi zaręczynami, ale brunet uspokoił ją i powiedział, że wszystko jest już dobrze, i że przyjęłam jego oświadczyny. Annie nie posiadła się z radości na tą wieść. Wydawało mi się, że usłyszałam, jakby mruknęła coś pod nosem o wnukach, ale szybko wybiłam sobie to z głowy myślą, że po prostu się przesłyszałam. Dochodziła już siódma wieczorem, kiedy Annie postanowiła nas opuścić i wrócić do swojego domu, życząc nam wesołych świąt. Odetchnęłam, gdy zamknęłam za nią drzwi. Może nie powinnam, ale każda jej wizyta, to tak jakby sprawdzian dla mnie, czy nie palnę przy niej coś głupiego, czy coś w tym stylu. Boję się, że powie, iż nie nadaję się na kobietę Harry' ego.
- Nareszcie sami.
    Harry przyparł mnie do drzwi, od których nie zdążyłam się jeszcze odsunąć. Jego duże dłonie znalazły się oczywiście na moich biodrach. Ciepłe usta błądziły po mojej szyi, ustach, szczęce, a ja na to wszystko mu pozwalałam.
- Czemu jesteś taka spięta? Chodź, zrobię ci porządny masaż.
    Przełożył mnie przez swoje ramię i tak pomaszerował na górę do naszego pokoju. Po wejściu do pokoju, zamknął je, a mnie położył na łóżku. Poprawiłam się, kładąc na brzuchu, na środku łóżka, uprzednio ściągając bluzkę, którą miałam na sobie i odpinając zapięcie biustonosza. Harry usiadł na łóżku obok mnie. Spojrzałam na niego kątem oka, zauważając, jak podciąga rękawy swojej koszuli do łokci. Poczułam na swoich plecach dłonie Harry' ego. Nadal nie mogę przyzwyczaić się do ich dużego rozmiaru. Delikatnie pieściły moją skórę, przemieszczając się po niej płynnie. Westchnęłam cicho z przyjemności, jaką mi sprawił.
- Harry, twoje dłonie działają cuda - westchnęłam kolejny raz.
- Nie zaprzeczę.
    Czułam, jak jego dłonie niebezpiecznie zbliżały się do moich piersi, ale nie miałam już z tym problemu. Otwarcie przyznaję, iż nie boję się dotyku Harry' ego na moim ciele. Nie wiem, kiedy nastąpiła ta zmiana, ale jestem z siebie dumna.
- Harry?
- Tak? - odpowiedział pytaniem, nie przestając masować moich pleców.
- A co, gdybym... Gdybym była gotowa?
    Cieszyłam się, że miałam właśnie w tej chwili zamknięte oczy i nie widziałam jego reakcji, gdyż na pewno spaliłabym tylko buraka i jeszcze zmieniła zdanie.
- W tym sensie, o którym myślę?
- W dokładnie tym.
- Ostatnim razem powiedziałem, ze się nie wycofam i nie mam zamiaru. Pytanie, czy ty tego nie zrobisz?
- Nie.
    Moja odpowiedź była pewna. Otworzyłam oczy i spojrzałam na bruneta. Patrzył na mnie z szerokim uśmiechem, który w mgnieniu oka zmienił się w zadziorny uśmieszek. Poczułam jego usta na moim karku. Całował go i powoli schodził ustami na plecy, nie omijając żadnego odcinka, przy okazji ściągając do końca ramiączka mojej górnej bielizny.


- Jestem z ciebie dumny - powiedziałem jakiś czas potem.
    To była prawda, byłem niesamowicie dumny z mojej małej sarenki, że w końcu mi zaufała.
- Ja też - odpowiedziała, rysując palcem kontury moich tatuaży na torsie.
    Leżała przy moim prawym boku na ramieniu,okryta jedynie kołdrą, co wcale mi nie przeszkadzało. Za oknem była jeszcze noc i padał deszcz, a w pokoju paliła się mała lampka, dająca jedyne światło w pomieszczeniu.
- Jak było?
    Może w tym momencie chciałem podnieść trochę swoje ego, ale i byłem ciekaw jej odczuć.
- Lepiej, niż ostatnim razem - odpowiedziała, podnosząc się na łokciu i spoglądając na mnie.
- Anabell - jęknąłem, przymykając oczy na jej słowa.
- No już, przepraszam. - Pochyliła się, cmokając mnie w policzek. - Było tak, jak sobie wyobrażałam, a nawet lepiej.
- Naprawdę?
- Uhm - przytaknęła, ponownie kładąc się na moim ramieniu. - Chociaż dziś tego nie planowałam.
- Oh, czyli cię wykorzystałem? - uśmiechnąłem się, spoglądając na dziewczynę z góry. Parsknęła głośnym śmiechem, ale zaraz odpowiedziała:
- Zdecydowanie nie.
- Całe szczęście.
    Cmoknąłem ją we włosy, przymykając oczy. Gdy już miałem usypiać, usłyszałem dzwonek do drzwi. Nie przejąłem się nim za pierwszym razem, ale gdy pojawił się znowu, jęknąłem przeciągle, wzbudzając przez to śmiech Anabell.
- Kogo niesie o jedenastej w nocy? - zapytałem, po spojrzeniu na zegarek. - I to jeszcze w święta?
- Idź sprawdź.
    Anabell kiwnęła tylko głową, nie wiedząc, kogo się spodziewać. Założyłem bokserki i zszedłem na dół, gotowy zamknąć tej osobie drzwi przed nosem, zanim powie choć słowo. Zapaliłem światło w korytarzu. Dzwonek nie ustępował, a ja byłem już całkiem zirytowany natarczywością gościa. Szarpnąłem za klamkę, otwierając drzwi. W drzwiach zobaczyłem Natt.
- Co ty tu robisz o jedenastej w nocy, w strugach deszczu i wyglądem, jak dziwka? - zapytałem, dobrze wiedząc, że dziewczyna nie obrazi się za ostatnie słowo.
- M... Mogę wejść?
- Jasne.
    Wpuściłem ją do środka, widząc dopiero, jak przemokła. Nic dziwnego, skoro była ubrana jedynie w krótką sukieneczkę i szpilki.
- Chodź na górę, Anabell da ci coś na przebranie i opowiesz nam, dlaczego się tu znalazłaś, okej?
    Dziewczyna kiwnęła tylko głową, dając się zaprowadzić na górę. Gdy Anabell ją zobaczyła, od razu, bez pytań, pomogła się jej ogarnąć. Pół godziny później wszystko było już pod kontrolą, a Natty piła gorącą herbatę, siedząc w naszym łóżku.
- Więc, co się stało? - zapytała Anabell, tuląc do siebie dziewczynę, jakby ta, została co najmniej napadnięta i zgwałcona.
- Byłam na imprezie, w końcu nie jest to zabronione. Wróciłam do domu jakąś godzinę temu. Jak wychodziłam, zamknęłam dom na cztery spusty, a gdy wróciłam, drzwi były otwarte, a wewnątrz wszystko powywracane do góry nogami. Ale nic nie zginęło.
- Włamanie? - odezwałem się pierwszy raz od kilku minut.
- Tak - pokiwała głową. - Ale nie wiem, kto to zrobił i dlaczego.
- Może podpadłaś komuś? Nie wiem, ktoś cię prześladował, może śledził w ostatnim czasie? - zadałem kolejne pytania.
- N... Nie. Nie czułam się obserwowana, ale zalazłam to na stole w kuchni. - Dziewczyna sięgnęła do swojej torebki i wyciągnęła z niej małą białą karteczkę.
- Co to jest? - Od razu zabrałem jej papierek i przeczytałem jego zawartość.

'' To tylko początek kotku. Rozkręcam się i ty dobrze o tym wiesz. Z. z''

- Ja nawet nie wiem, kim on jest!
- No jakoś się na pewno poznaliście, skoro pisze takie rzeczy. Pomyśl, może kiedyś spotykałaś się z jakimś facetem, a potem go rzuciłaś - powiedziałem rzeczowo.
- Było może takich dwóch, albo... Trzech, ale oni nie byliby w stanie.
- Z miłości każdy popełnia błędy.
    Z. z. Skądś to kojarzę, gdzieś to widziałem, ale teraz za nic nie mogę sobie tego przypomnieć.
- Dobrze, zróbmy tak. Przenocujesz dziś u nas, a jutro ogarniemy twój dom i jak będzie trzeba zawiadomimy policję.
- Ale są święta...
- No to spędzisz je z nami, a rano pojedziemy obejrzeć dom i zamknąć go. A teraz idziemy spać. Anabell, zaprowadź ją do pokoju gościnnego.
******



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz